5 dni później...
Najpierw może opisze wam obecną sytuacje...
Jeśli chodzi o Ross'a, to cały czas utrzymujemy kontakt...częsty...nawet bardzo częsty, właściwie widzimy się codziennie po mojej szkole, ale są ważniejsze sprawy...
Widziałam się z Camillą! Nasze spotkanie było nie ziemskie. Stałyśmy na środku ulicy piszcząc i skacząc z radości..Tas.. Cami jest naprawdę najlepsza przyjaciółka na świecie. Przez ten cały czas nie kumplowała się z nikim, bo kiedyś jak byliśmy małe przysięgła mi że będę jej jedyną przyjaciółką...Wariatka. Właściwie tylko gdy nie jestem umówiona z Rossem, robimy wspólny wypad na miasto, a tak poza tym to cały dzień widzimy się w klasie.
No dobra Cami już wam opowiedziałam teraz szkoła...
Oczywiście jestem "nowa", ale też chłopacy krzyczą do mnie " Mała" "Śliczna" takie tam...
A tak ogólnie atmosfera w porządku. Już pierwszego dnia dostałam się pod skrzydła " znanych".
Moje spotkanie wyglądało mniej więcej tak:
Szłam z Camillą przez stołówkę i tu nagle bum! Wpadałam na jakąś brunetkę. Dziewczyna zrobiła się czerwona już miała krzyczeć, ale zmierzyła mnie wzrokiem i miło przywitała się ze mną. Zaprosiła nawet do stolika gdzie siedziała jaj paczka ( Justin, Tanner, Emile i Blake). Z początku nie byłam zbyt przychylna, ale czemu nie spróbować? Posiedziałam z nimi 3 minuty, zapoznałam się i wróciłam do Camilli. Dopiero później dowiedziałam się że ta dziewczyna, na którą wpadłam jest największą zązą w szkole. No cóż ja to się zawsze wpakuje w jakieś bagno...
A tak poza tym to zdąrzyłam już złapać 4+ z Historii!!!
Hmm...Miłość? Hmm...
No dobra mam chłopaka!!! Nazywa się Blake...( dodam go do bohaterów-od aut.)Jest wysoki dobrze zbudowany i ma niesamowite orzechowe oczy.
Z początku nie byłam co do niego przekonana, w końcu jest bratem Justina. Tego z paczki Mai, a od pierwszego wyjrzenia jakoś mi nie przypadł do gustu. Nie chodzi mi o wygląd bo ładny jest, tylko o zachowanie...
Wydaje mi się zbyt pewny siebie, ale po kilu spotkaniach okazał się całkiem fajnym chłopakiem.
Słodziak...Oczywiście Blake nie ma pojęcia ze spotykam się z Ross'em. Wybuchł by z zazdrości...
Już jak tylko rozmawiam z innymi chłopakami z klasy, to krzywo na nich później patrzy....
To już chyba wszystko, teraz wracajmy do rzeczywistości!!
Właśnie skończyłam ostatnią lekcje! Mam wolne...
Podbiegłam szybko do mojej szafki wzięłam książki i biegiem udałam się do wyjścia..
- Laura! Gdzie tak pędzisz?!
Zatrzymałam się na kilka metrów od drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam Camille. Powiedzieć o Rossie czy nie? Po co..
- Śpieszę się do pracy! - okłamałam przyjaciółkę i wybiegłam z budynku.
Oczywiście przed szkołą, zostałam jeszcze zatrzymana przez Maie i jej paczkę..
- Gdzie się tak spieszysz?
- Do pracy, mam dzisiaj dużo roboty! - opowidzialam brunetce.
- Na pewno nie zostaniesz z nami??? Przejdziemy się do centrum, albo na lody? - zachęcał mnie Justin.
- Sorki, ale nie mogę! Może kiedy indziej!
Wyciągnęłam rolki z torebki. Sybko w nie się wpiłam i ruszyłam przed siebie...
Ale jazda! Zasuwam między tłumem ludzi na ulicach Miami! Upał że ho ho. Chyba 30 stopni!!!
Byłam ubrana tak:
Na szczęście ten gorący piasek i morze jest oddalone od mojej szkoły o 1000 metrów, a z pomocą wrotek dotrę tam w 10 minut.
Wzięłam wrotki w dłonie i dalej szłam już brzegiem boso. Rozglądałam się na wszystkie strony czy nie ma nigdzie Rossa, ale nie.
- U mnie. - pomyślałam głośno i ruszyłam biegiem.
Nie wierze na W-F wymiękam po 5 okrążeniu, a tu w taki upał i to jeszcze w piasku z torba biegnę jak jakaś wariatka.
Dziwne nie??? No ale nic, około 15.00 byłam na " swojej plaży". Z daleka zauważyłam już sylwetkę znajomego mi blondyna. Przyśpieszyłam jeszcze bardziej kroku i wpadłam mu w ramiona krzycząc "Dostałam 4+"
- Wow to gratulacje!!! - odpowiedział oszołomiony chłopak odkładając mnie na ziemię. - To co dzisiaj porobimy???
- Pomyślałam, że możemy razem zrobić naleśniki! Co ty na to?
- Czemu nie...
Weszliśmy do mnie do chaty. Panował tam porządek, a promienie słońca wbijały się do środka, co sprawiało przyjemną atmosferę.
- Idź umyj ręce do łazienki, a ja wszystko przygotuje. - zwróciłam się do blondyna zostawiając mój plecak w salonie. Moja kuchnia była średnia, nie za mała i nie za duża. Taka w sam raz.
Ściany były jasno niebieskie, a właściwie morskie. Białe blaty, a na nich zioła w srebrnych doniczkach, obrazy na ścianach i wielkie okno z białym obramowaniem...opis kuchni już macie.
- To za co się bierzemy najpierw? - spytał Ross, wchodząc do pomieszczenia.
- Wyjmij mleko i jajka z lodówki...
Chłopak posłusznie wykonał polecenie, a ja w tym czasie rozgrzałam patelnie..
- I co dalej?
- To ty nigdy naleśników nie robiłeś?!
- Szczerze? To jak miałam 6 lat...
- W takim razie wyciągnij jeszcze mąkę z szafki i wlej mleko do tej miski.
W ostatniej chwili zdążyłam się odwrócić przez białym proszkiem.
- Co ty robisz?!
- Bitwę na mąke, nie widać?
Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, wzięłam garść mąki w łapę i zaczeliśmy się sypać.
Po 15 minutach mąkowania się na wzajem, przy muzyce moja kuchnia wyglądała jak Antarktyda. Leżałam na ziemi obok Ross'a.
- I jak wrażenia? - spytał chłopak uśmiechając się do mnie.
- Było czadowo...Tylko ciekawa jestem z czego teraz zrobimy naleśniki?!
- Widziałem jeszcze jedną paczkę mąki, więc jak chcesz....
- O nie, nie chce kolejnej Antarktydy w chacie! - za protestowałam podpierając się na łokciach.
- Dobra to wracamy do naleśników.
Sprzątnęliśmy szybko kuchnie z białego puchu.
Ross mieszał ciasto, a ja pilnowałam oleju na patelni...
Po 20 minutach siedzieliśmy już na zewnątrz na schodach do domu z talerzami w łapach.
- A jak się potrujemy??? - odezwał się nagle, spoglądając na mnie.
- Nie, spróbuj..
Chłopak wziął kęs do buzi, później drugi, trzeci, aż wreście zjadł 3 naleśniki.
- I co? Smakuje?
- Są przepyszne! Muszę częściej z tobą robić naleśniki...
- Przyjdź...w środę.
Siedzieliśmy tak kilka minut, aż wreście głos Rossa przerwał ciszę.
- Będę musiał się już zbierać, pomogę ci jeszcze sprzątnąć talerze.. - odpowiedział wstając ze schodów.
- Tak szybko?!
- Muszę...w środę mamy cały dzień dla siebie. - odparł wchodząc do środka.
Westchnęłam cicho i wbiłam wzrok w morze...
- Co ja będę robić? - pomyślałam na głos.
- Pewnie masz lekcje..-odpowiedział mi głos z tyłu.
- O nie...musiałeś mi przypomnieć???
Wstałam otrzepując się z pasku.
- Może cie odprowadzić? - zaproponowałam, z wielkimi oczami pet shop'a
- Nie, naprawdę nie musisz...
Nie spodziewanie zadzwonił mój telefon.
- Blake..- szepnęłam pod nosem.
- Kto to?
- Nikt ważny..
Ross wzruszył ramionami i poszedł. Gadałam z Blake'm, a właściwie słuchałam go. Byłam zbyt wpatrzona w sylwetkę moje przyjaciela, który ostatni raz się odwrócił i pomachał mi ręką.
Rozmowa telefoniczna:
B- Lau! Słyszysz mnie w ogóle?!
L- CO?...a tak jasne słyszę.
B- To masz czas jutro po szkole?
L- ta jasne, pa.
Przewróciłam teatralnie oczami i usiadłam z powrotem na schodach.
- Przecież mam lekcje!! - krzyknęłam sama do siebie i wparowałam do środka.
Usiadłam do biurka, wyjęłam książki i zaczęłam pisać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czwarty rozdział!!! tak jak napisałam w opowiadaniu właśnie pracuje nad Blake'm w zakładce "Bohaterzy". Czekam na wasze opinie dotyczące rozdziału...
Do następnego wpisu ;*
Najpierw może opisze wam obecną sytuacje...
Jeśli chodzi o Ross'a, to cały czas utrzymujemy kontakt...częsty...nawet bardzo częsty, właściwie widzimy się codziennie po mojej szkole, ale są ważniejsze sprawy...
Widziałam się z Camillą! Nasze spotkanie było nie ziemskie. Stałyśmy na środku ulicy piszcząc i skacząc z radości..Tas.. Cami jest naprawdę najlepsza przyjaciółka na świecie. Przez ten cały czas nie kumplowała się z nikim, bo kiedyś jak byliśmy małe przysięgła mi że będę jej jedyną przyjaciółką...Wariatka. Właściwie tylko gdy nie jestem umówiona z Rossem, robimy wspólny wypad na miasto, a tak poza tym to cały dzień widzimy się w klasie.
No dobra Cami już wam opowiedziałam teraz szkoła...
Oczywiście jestem "nowa", ale też chłopacy krzyczą do mnie " Mała" "Śliczna" takie tam...
A tak ogólnie atmosfera w porządku. Już pierwszego dnia dostałam się pod skrzydła " znanych".
Moje spotkanie wyglądało mniej więcej tak:
Szłam z Camillą przez stołówkę i tu nagle bum! Wpadałam na jakąś brunetkę. Dziewczyna zrobiła się czerwona już miała krzyczeć, ale zmierzyła mnie wzrokiem i miło przywitała się ze mną. Zaprosiła nawet do stolika gdzie siedziała jaj paczka ( Justin, Tanner, Emile i Blake). Z początku nie byłam zbyt przychylna, ale czemu nie spróbować? Posiedziałam z nimi 3 minuty, zapoznałam się i wróciłam do Camilli. Dopiero później dowiedziałam się że ta dziewczyna, na którą wpadłam jest największą zązą w szkole. No cóż ja to się zawsze wpakuje w jakieś bagno...
A tak poza tym to zdąrzyłam już złapać 4+ z Historii!!!
Hmm...Miłość? Hmm...
No dobra mam chłopaka!!! Nazywa się Blake...( dodam go do bohaterów-od aut.)Jest wysoki dobrze zbudowany i ma niesamowite orzechowe oczy.
Z początku nie byłam co do niego przekonana, w końcu jest bratem Justina. Tego z paczki Mai, a od pierwszego wyjrzenia jakoś mi nie przypadł do gustu. Nie chodzi mi o wygląd bo ładny jest, tylko o zachowanie...
Wydaje mi się zbyt pewny siebie, ale po kilu spotkaniach okazał się całkiem fajnym chłopakiem.
Słodziak...Oczywiście Blake nie ma pojęcia ze spotykam się z Ross'em. Wybuchł by z zazdrości...
Już jak tylko rozmawiam z innymi chłopakami z klasy, to krzywo na nich później patrzy....
To już chyba wszystko, teraz wracajmy do rzeczywistości!!
Właśnie skończyłam ostatnią lekcje! Mam wolne...
Podbiegłam szybko do mojej szafki wzięłam książki i biegiem udałam się do wyjścia..
- Laura! Gdzie tak pędzisz?!
Zatrzymałam się na kilka metrów od drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam Camille. Powiedzieć o Rossie czy nie? Po co..
- Śpieszę się do pracy! - okłamałam przyjaciółkę i wybiegłam z budynku.
Oczywiście przed szkołą, zostałam jeszcze zatrzymana przez Maie i jej paczkę..
- Gdzie się tak spieszysz?
- Do pracy, mam dzisiaj dużo roboty! - opowidzialam brunetce.
- Na pewno nie zostaniesz z nami??? Przejdziemy się do centrum, albo na lody? - zachęcał mnie Justin.
- Sorki, ale nie mogę! Może kiedy indziej!
Wyciągnęłam rolki z torebki. Sybko w nie się wpiłam i ruszyłam przed siebie...
Ale jazda! Zasuwam między tłumem ludzi na ulicach Miami! Upał że ho ho. Chyba 30 stopni!!!
Byłam ubrana tak:
Umówiłam się z Rossem na plaży. Tylko oczywiście oboje jesteśmy tak zakręceni że nie wymieniliśmy się numerami telefonu...a plaża ma kilka KILOMETRÓW!!!
Na szczęście ten gorący piasek i morze jest oddalone od mojej szkoły o 1000 metrów, a z pomocą wrotek dotrę tam w 10 minut.
Wzięłam wrotki w dłonie i dalej szłam już brzegiem boso. Rozglądałam się na wszystkie strony czy nie ma nigdzie Rossa, ale nie.
- U mnie. - pomyślałam głośno i ruszyłam biegiem.
Nie wierze na W-F wymiękam po 5 okrążeniu, a tu w taki upał i to jeszcze w piasku z torba biegnę jak jakaś wariatka.
Dziwne nie??? No ale nic, około 15.00 byłam na " swojej plaży". Z daleka zauważyłam już sylwetkę znajomego mi blondyna. Przyśpieszyłam jeszcze bardziej kroku i wpadłam mu w ramiona krzycząc "Dostałam 4+"
- Wow to gratulacje!!! - odpowiedział oszołomiony chłopak odkładając mnie na ziemię. - To co dzisiaj porobimy???
- Pomyślałam, że możemy razem zrobić naleśniki! Co ty na to?
- Czemu nie...
Weszliśmy do mnie do chaty. Panował tam porządek, a promienie słońca wbijały się do środka, co sprawiało przyjemną atmosferę.
- Idź umyj ręce do łazienki, a ja wszystko przygotuje. - zwróciłam się do blondyna zostawiając mój plecak w salonie. Moja kuchnia była średnia, nie za mała i nie za duża. Taka w sam raz.
Ściany były jasno niebieskie, a właściwie morskie. Białe blaty, a na nich zioła w srebrnych doniczkach, obrazy na ścianach i wielkie okno z białym obramowaniem...opis kuchni już macie.
- To za co się bierzemy najpierw? - spytał Ross, wchodząc do pomieszczenia.
- Wyjmij mleko i jajka z lodówki...
Chłopak posłusznie wykonał polecenie, a ja w tym czasie rozgrzałam patelnie..
- I co dalej?
- To ty nigdy naleśników nie robiłeś?!
- Szczerze? To jak miałam 6 lat...
- W takim razie wyciągnij jeszcze mąkę z szafki i wlej mleko do tej miski.
W ostatniej chwili zdążyłam się odwrócić przez białym proszkiem.
- Co ty robisz?!
- Bitwę na mąke, nie widać?
Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, wzięłam garść mąki w łapę i zaczeliśmy się sypać.
Po 15 minutach mąkowania się na wzajem, przy muzyce moja kuchnia wyglądała jak Antarktyda. Leżałam na ziemi obok Ross'a.
- I jak wrażenia? - spytał chłopak uśmiechając się do mnie.
- Było czadowo...Tylko ciekawa jestem z czego teraz zrobimy naleśniki?!
- Widziałem jeszcze jedną paczkę mąki, więc jak chcesz....
- O nie, nie chce kolejnej Antarktydy w chacie! - za protestowałam podpierając się na łokciach.
- Dobra to wracamy do naleśników.
Sprzątnęliśmy szybko kuchnie z białego puchu.
Ross mieszał ciasto, a ja pilnowałam oleju na patelni...
Po 20 minutach siedzieliśmy już na zewnątrz na schodach do domu z talerzami w łapach.
- A jak się potrujemy??? - odezwał się nagle, spoglądając na mnie.
- Nie, spróbuj..
Chłopak wziął kęs do buzi, później drugi, trzeci, aż wreście zjadł 3 naleśniki.
- I co? Smakuje?
- Są przepyszne! Muszę częściej z tobą robić naleśniki...
- Przyjdź...w środę.
Siedzieliśmy tak kilka minut, aż wreście głos Rossa przerwał ciszę.
- Będę musiał się już zbierać, pomogę ci jeszcze sprzątnąć talerze.. - odpowiedział wstając ze schodów.
- Tak szybko?!
- Muszę...w środę mamy cały dzień dla siebie. - odparł wchodząc do środka.
Westchnęłam cicho i wbiłam wzrok w morze...
- Co ja będę robić? - pomyślałam na głos.
- Pewnie masz lekcje..-odpowiedział mi głos z tyłu.
- O nie...musiałeś mi przypomnieć???
Wstałam otrzepując się z pasku.
- Może cie odprowadzić? - zaproponowałam, z wielkimi oczami pet shop'a
- Nie, naprawdę nie musisz...
Nie spodziewanie zadzwonił mój telefon.
- Blake..- szepnęłam pod nosem.
- Kto to?
- Nikt ważny..
Ross wzruszył ramionami i poszedł. Gadałam z Blake'm, a właściwie słuchałam go. Byłam zbyt wpatrzona w sylwetkę moje przyjaciela, który ostatni raz się odwrócił i pomachał mi ręką.
Rozmowa telefoniczna:
B- Lau! Słyszysz mnie w ogóle?!
L- CO?...a tak jasne słyszę.
B- To masz czas jutro po szkole?
L- ta jasne, pa.
Przewróciłam teatralnie oczami i usiadłam z powrotem na schodach.
- Przecież mam lekcje!! - krzyknęłam sama do siebie i wparowałam do środka.
Usiadłam do biurka, wyjęłam książki i zaczęłam pisać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czwarty rozdział!!! tak jak napisałam w opowiadaniu właśnie pracuje nad Blake'm w zakładce "Bohaterzy". Czekam na wasze opinie dotyczące rozdziału...
Do następnego wpisu ;*
Rozdział czadowy!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://raura-unlikely-story.blogspot.com
http://this-is-us-story-raura.blogspot.com
Cudo!!!
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty czekam na next z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńZajebisty!!! Czekam na nexta
OdpowiedzUsuń