niedziela, 9 lutego 2014

5.Nocna Wyprawa & Horror

Właśnie słuchałam nudnych paplanin, nauczyciela z historii.
Ten facet jest tak, rozkojarzony że przez chwilę gada coś o rzymianach, a później zaczyna że miał stłuczkę z jakimś autem dwa dni temu...Mniejsza. Wpatrywałam się cały czas w jeden punkt.
- Halo! Lau, coś się stało? - spytała Camilla.
- Nie wszystko w porządku, po prostu zamyśliłam się i tyle.- odparłam z uśmiechem.
Brunetka odwzajemniła uśmiech i wróciła do  notowania w zeszycie. Po dwóch godzinach lekcyjnych byłam już w pewnym, sensie wolna od szkoły. Szłam spokojnym krokiem przez korytarz. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
Odwróciłam się i...Cami.
- To masz dzisiaj czas po szkole?
Przeleciałam cały dzień i kiwnęłam głową. W końcu i tak już jej obiecałam dwa dni temu że się spotkamy po szkole.
Dalszą część korytarza szłyśmy obydwie z uśmiechem, na twarzy śmiejąc się z pana od Historii. Jednak nasze śmieszki znikły, w czasie gdy wyszłyśmy ze szkoły. Przed budynkiem czekał na mnie Justin ze swoją ekipą. Taka głupia sytuacja...
Nie jestem raczej na ich poziomie, a przygarnęli mnie już pierwszego dnia. Niestety odwrotnie jest z Camillą. Nienawidzą się nawzajem od początku, po prostu żyją jak pies z kotem. Przez to często jestem zmuszona do wyboru, między spędzaniem czasu z Cami, a z ekipą Mai. I co wtedy...oczywiście mówię ze jestem zajęta i mam dużo pracy, a tak naprawdę lecę spotkać się z Ross'em. On mnie przy najmniej rozumie i nie każę wybierać między jednym, a drugim.
- Co tam piegus?! - Zwrócił się złośliwie do Cami Justin.
- Spadaj!!!
- Nie podskakuj, bo źle skończysz!!! - odgryzła się  Maia.
- Dajcie już jej spokój!!! - wtrąciłam się w kłótnie.
- No Lau, nie mów że stoisz po stronie tej wywłoki!?
- Ona ma imię - Camilla, i jest moją przyjaciółką!!!
Spojrzałam na dziewczyną, a ta się tylko do mnie uśmiechnęła.
- Chodźmy nie ma co na nich dłużej patrzeć. - zwróciłam się do brunetki i poszłyśmy w stronę parku.
Szłyśmy alejkami parku, wspominając nasz dzień i ględzenie nauczycieli. Byłam ubrana tak :
- Wolisz iść do baru, czy posiedzieć w parku?
- Chętnie bym się czegoś napiła, więc może do baru? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Po drodze Cami opowiadała mi dużo o swojej siostrze, ale jaj jej za bardzo nie słuchałam, bo paplała bez przerwy.
Po 15 minutach znalazłyśmy się już na plaży. Wzięłyśmy obie trampki w dłonie i skierowałyśmy w stronę Molo, na którym mieścił się bar.
Knajpa była cała drewniana w Hawajskim stylu. Wszędzie wisiały kwiaty i liście palmowe. Nawet drinki podawali w kokosie.
Zajęłyśmy miejsce przy stoliku i złożyłyśmy zamówienie.
- Właściwie co ja zamówiłam? - spytałam przyjaciółkę.
- Coś pomarańczowego z słomką i palemką, ale nie przejmuj się tu wszystko jest dobre.  - rozweseliła mnie i uśmiechnęła się lekko.
Kelner podał nam po krótkiej chwili na tacy napoje, a my zaczęłyśmy rozkoszować się chwilą.
- Może to cię zdziw, ale pomarańczowy drink smakuje czekoladą - powiedziałam nie dowierzając.
- Mój jest czerwony, a czuję mięte. - zachichotała brunetka.
Nagle do baru wszedł Ross i kilku chłopaków ubranych na czarno. Zajęli miejsce na przeciw naszego stołu.
- Zmywamy się ztąd. - szepnęła Cami.
- Ale czemu, nie dokończyłaś soku?
- Człowieku, ty nic nie rozumiesz...Widzisz tych chłopaków co przed chwilą weszli?
Pokiwałam twierdząco głową.
- To gangsterzy Laura!
- Co?!
- Ja pitolę...kradną, podpalają, biorą udział w nielegalnych wyścigach...
- Tak wiem co kto to  jest gangster, ale nie Ross nie mógł by nim być...coś ty - machnęłam ręką.
- Mówisz o tym blondynie? - spytała podnosząc brew.
- No o tym blondynie co się teraz do mnie uśmiecha.
Naszą rozmowę przerwał właśnie on.
- Co tam u ciebie Lau? Masz czas dzisiaj o 19.00? - spytał, opierając się o nasz stolik.
- Spoko, właściwie czemu nie, a gdzie się spotkamy?
- Może być przed twoją szkołą?
- Tak jasne.
Brunetka spojrzała się na mnie z mordem w oczach i kopnęła pod stołem.
- Ałł!
- Co?
- Nie nic nic, musiałeś się przesłyszeć..
- Napijesz się czegoś? - spytał blondyn podając mi dłoń.
Wstałam od stolika, zostawiając tam dziewczynę i podeszłam z nim do lady baru.
- A od kiedy z ciebie taki dżentelmen? - spytałam, kiedy Ross odsunął mi krzesło.
- Jak widać mało mnie jeszcze znasz.
Chłopak zamówił mi jakiś biały sok w kokosie. No muszę przyznać że ładnie to wyglądało. Najfajniejsza była ta palemka...
 - I co smakuje?
- Ta, a tak właściwie co to jest?
- Sok z kokosa i malibu.
- I ci sprzedali alkohol?!
- Ciszej bo inni się skapną, po znajomości tak...- uśmiechnął się do mnie.
- Słuchaj Ross..-zaczęłam temat odkładając napój. - Może wyda ci się to dziwne.. już z początku mówię że ufam ci w 99.9% ale ten jeden procent  dzisiaj zaczął mnie męczyć. Bo wiesz nie dawno widziałam w wiadomościach ze podobny chłopak do ciebie podpalił jakiś budynek. - skłamałam, czemu? No przecież jak bym się spytała ''Ross, jesteś gangsterem'' to po pierwsze wziął by mnie za dekla, a po drugie i tak by się (jakby nim był) nie przyznał. - masz coś z tym wspólnego?
- Ja? - spytał idiotycznie uśmiechnięty - Nie musiało ci się coś przewidzieć. - machnął ręką i zaczął pić ten sok kokosowy, czy jak to się tam nazywało.
Od razu wyczułam jakiś spisek. Wierze mu w 100% ale jednak czuje że coś kręci.
Nie spodziewanie podeszła do mnie Camilla i odciągnęła w inną stronę.
- Laura, dostałam sms'a od siostry że się źle czuje i muszę do niej iść. Błagam cię nie siedź tu z nim długo, a najlepiej w ogóle nie zbliżaj się do tego blondyna.
- Cami, nie martw się ufam mu w 100%, a w ogóle jestem już z nim umówiona na 18.00 więc, mogę ci tylko obiecać że jutro zjawię się w jednym kawałku w szkole. A teraz leć do siostry.
Dziewczyna pokiwała przecząco głową i wybiegła z baru.
- Gdzie jej się tak śpieszy? - spytał Ross podchodząc do mnie.
- A, do siostry - westchnęłam ciężko.
- Idziemy do ciebie?
- No dobra, która godzina?
- Dokładnie 18.20.
Nawet nie wiem po co mi teraz była potrzebna godzina? Kit z tym...
Szłam z Ross'em przez plaże.
- Jak ci dzisiaj minął dzień? - spytał w pewnej chwili blondyn.
- Źle...- odpowiedziałam krótko.
- A niby czemu?
- Bo musiałam iść do szkoły, nawet nie wiesz jak tam jest nudno.
-No prawda nie wiem.- zaśmiał się chłopak.
- A ty co dzisiaj robiłeś przez cały dzień?
- Oddychałem, jadłem..
- Nie no ale poważenie się pytam...-przerwałam Rossowi.
- Nic.
- Jak to nic!? Ty śledziu,  to ja cały czas zakuwam w te książki i w ogóle, a ty nic se nie robisz?!
- Co ty masz do tego śledzia?!
-A nic, nic podobny jesteś...
No i to był błąd. Wielki błąd... Moja jedyna obrona to była ucieczka. A mianowicie ucieczka przed masą łaskotek. Tym razem nie byłam już w takiej formie do biegania po piasku i wyglebłam się 14 metrów od Ross'a.
- I co kto tu jest śledziem? - spytał podnosząc jedną brew do góry, po czym usiadł na mnie sprawiając że straciłam oddech.
- Złaś ze mnie!!! Ile ty człowieku ważysz!?
- Tyle żebyś nie mogła dać dyla. A teraz powiedz jeszcze raz kto jest tym śledziem?!
- Dobra! Nie ty! Pasi? A teraz złaź ze mnie!
- A jak ci powiem ze jako fotel jesteś wygodna??
- Złaś! - trzepłam go z torebki i podniosłam się z piasku.
- Ja pitolę co ty tam trzymacie?! - spytał blondyn łapiąc się za policzek.
- Kamienie!
- No, Lau nie wkurzaj się...
- Ja po prostu jestem głodna.. - odpowiedziałam z śmiechem.
- Widzisz?! To najwyższa pora żebyś zrobiła ze mną naleśniki. - odparł chłopak z oczami jak pet shop.
- Poczekaj do jutra...o i przy okazji kup mąkę, bo ostatnio ktoś mi ja rozsypał po całej kuchni!
- Ale przyznaj że było fajnie?
- No w sumie....w sumie...Extra!
Po 20 minutach drogi, w końcu doszliśmy do mojego domu.
- To widzimy się za jakieś 15 minut.
- A nie zostaniesz???
- Nie mam czasu weź wrotki i o 19.00 pod szkołą!
Ross pożegnał się i odszedł.
- Tylko skąd on wie że mam wrotki? - szepnęłam sama do siebie.
Weszłam do chaty rzucając torbę z książkami, pod szafę. Zapaliłam światła w całym mieszkaniu i włączyłam Tv. Szybkim krokiem wbiegłam po schodach na górę i weszłam do mojego pokoju.
- Ale tu porządek.
Zrobiłam szybko przegląd szafy i wybrałam to :
Do tego makijaż i pomalowałam paznokcie na czarno. No to teraz tylko znajdę wrotki i jestem gotowa. Oczywiście znalazłam je dopiero po 15 minutach w garnku! Nie mam bladego pojęcia co one tam robiły, ale znając mnie to jest to bardzo prawdo podobne...mniejsza.Wyszłam z chaty z rolkami przewieszonymi przez ramię wyglądają one tak :
No i znowu musiałam się tyrać na boska prze piach. Czas zleciał mi szybko bo całą drogę biegłam bojąc się ze ktoś mnie zaczepi. W końcu było już strasznie ciemno. No i nieszczęście się stało. Wychodzę już z plaż na pustą ulice. Nie było ani żywego ducha. I ktoś łapie mnie za rękę
- Puszczaj mnie!!! - krzyknęłam nie odwracając się do tylu. Po prostu jebłam tego ktosia z wrotek.
- Lau, to ja Ross!
Odwróciłam się szybko. I faktycznie zauważyłam tam Ross'a. Na całe szczęście nic mu się nie stało.
-Nie strasz mnie tak więcej!

- A ty nie wal mnie tak więcej! Na plaży z torebki a teraz z wrotek! No dziewczyno nie dożyję dwudziestki!  A teraz zakładaj te wrotki i chodź.

Nie widziałam najmniejszego sensu w tym żeby on tarawanił się pieszo, a ja jeździłam w wrotkach, ale posłusznie wykonałam polecenie. Dopiero później skapłam się że Ross ma deskę.

- To co teraz?

- Mamy całe Miami do przejechania! - odpowiedział

wchodząc na deskoroloke i podał mi dłoń.

Chwyciłam się jego reki i ruszyłam.
Moja pierwsza myśl - Jak coś mnie rozjedzie to go zabiję, ale później zaczęłam już swobodniej się odpychać. Teraz to już było zupełnie ciemno. Tylko gwiazdy, księżyc i latarnie.
- I jak nogi nie bolą?! - spytał Ross odwracając wzrok w moją stronę.
- Nie! A tak w ogóle to gdzie jedziemy?!
- Zobaczysz! Będzie fajnie!

 Chłopak złapał mnie za rękę i posłał mi uśmiech. Ścisnęłam mocniej jego dłoń i podjechałam bliżej.
Jechaliśmy w ciszy nasłuchując nocnego życia Miami. Na ulicach pustki, nawet ptaków nigdzie nie było...
- Zamknij oczy.
- Ciekawe jak będę jechała?
- To zdejmij wrotki i chodź na deskę.
- Wtedy pozabijamy się obydwoje nie umiem jeździć. 
- Nie gadaj tylko wchodź to ma być niespodzianka.
Wzięłam wrotki w dłonie i weszłam na deskę. Oczywiście pierwsze co to gleba.
- Wiesz co, usiądź za mną i mocna obejmij, bo raczej się nie utrzymasz. - powiedział żartobliwie podnosząc się po upadku.
Postawiłam tym razem ostrożne stopę na deskorolce i mocno wtuliłam się w blondyna.
- Nie mogę oddychać!
- O...sorki - powiedziałam i spłonęłam rumieńcami.
Chłopak zaśmiał się pod nosem i ruszyliśmy. Nie wiedziałam gdzie jest cel wyprawy, ale jak na razie jesteśmy jeszcze na ulicach Miami...
 Przymrużyłam lekko oczy.  I tak prawie nic przez ciemność nie widziałam, chyba że jechaliśmy przy latarniach.
Po kilku minutach zauważyłam że jesteśmy poza miastem. Była tu tylko jedna ulica skały i strasznie urwisko.
- Ross! Gdzie my jesteśmy!?
- Zobaczysz daj mi 3 minuty.
Wzruszyłam ramionami. Po trzech minutach Ross zatrzymał deskę i zasłonił mi dłońmi oczy.
- To coś strasznego? - spytałam wystraszona.
- Nie no coś ty - zaśmiał się cicho. - Już możesz otworzyć!
Moim oczom ukazał się piękny widok staliśmy gdzie na poboczu od drogi. Na dole ciągnęła się plaża i morze, a do góry błyszczał księżyc i gwiazdy. Zdąrzyłam wyszeptać  tylko małe Wow.
- I co podoba się?
- Dziękuje..- szepnęłam z łzami w oczach i mocno go przytuliłam.
Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie tak wiele. Nawet Blake...
- Ross Czy tam jest mój dom? - spytałam odklejając się od niego.
- Tak, to ty o tym nie wiedziałaś?!
- Skąd! To ja codziennie tarawanie się po tym piasku o szkoły, a ty mi teraz pokazujesz że ja mam za domem ulicę!?
- No wiesz mało kto tu po niej jeździ...-próbował ratować się osiemnastolatek. - Ciesz się widokiem, bo zaraz wracamy.
- Jak to?!
- No Lau, jest jakaś 21.00! A jeszcze muszę ci odprowadzić, bo samą cię nie puszczę w tę ciemnice do chaty.
Chłopak oparł się o barierkę, a ja cały czas stałam zachwycona widokiem.
Siedzieliśmy tak jakieś 15 minut.
- I co już się na oglądałaś???
- Więc  ogłaszam uroczyście że z śledzia awansowałeś na Rossy.
- Dzięki tej..- wybuchł śmiechem. - No ale chociaż to jest lepsze od śledzia.
- A my teraz mamy wracać przez całe Miami? - spytałam z nadzieja w głosie że odpowiedź będzie przecząca.
- No niestety... ale mam też dobrą wiadomość!
Spojrzałam na niego z strachem w oczach.
- No nie bój się, wracamy na motorze.
- Że co!? A gdzie wpakujesz deskę???
- Upchnie się ją gdzieś...- odpowiedział  i wciągnął z zarośli czarny motocykl.
- Ty...na...tym...chcesz? - gdakałam z przerażenia.
- No, chyba że ja sobie pojadę na tym a ty na wrotkach...- odparł złośliwie się do mnie uśmiechając.
- Jeszcze czego!
Chłopak wsiadł na maszyną, a ja cały czas stałam z nie dowierzaniem.
- No chodź!
Zbliżyłam się nieco do niego i usiadłam.
- A czego mam się trzymać?!
- Najlepiej mnie...
Wtuliłam się ponownie w blondyna i ruszyliśmy. Tym razem było wygodniej niż na deskorolce.
Przymknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy a już znalazłam się pod domem.
Stałam przed drzwiami naprzeciw blondyna.
- To do jutra? - spytał nie pewnie chłopak.
- A nie zostaniesz na noc?
- Właściwe czemu nie...
Wciągnęłam go za rękę do środka. Zapaliłam w całym mieszkaniu światła i włączyłam Tv. Poszłam do kuchnia zobaczysz która godzina. Nie wierzę jest 23.00!!!
- I co jaki mamy czas?! - spytał chłopak wchodząc do pomieszczenia.
- 23.00.
- To może pooglądamy jakiś horror?
- Spoko, wybierz coś, a ja zrobię popcorn.

Ross wyszedł z kuchni, a ja włożyłam paczkę kukurydzy do mikrofali.
- Może być Krwawa Noc?! - krzyknął z salonu.
- Tak!!! Zraz przyjdę!
Wyszłam z kuchni i Bu!!! Zza rogu wyskoczył Ross, a ja wysypałam całą zawartość miski na siebie.
- I ty chcesz oglądać horror? - spytał z politowaniem.
- Zobaczymy kto się będzie bał ostatni, lepiej pomóż mi sprzątnąć ten bajzel.
Po chwili siedzieliśmy już na kanapie z nową porcją popcornu.
- To co gotowa???
Pokiwałam głową i włączyłam film.
Wtuliłam się w przyjaciele i wzięłam garść popcornu. Film opowiadała o jakiejś dziewczynie, która przez przypadek trafiła do nawiedzonego domu. Oczywiście ze swoim chłopakiem, bo to był jakby taki horror-romantyczny...mniejsza.
No nic około 2.30 film się skończył, a ja  się w piżamę.
- Gdzie idziesz? - spytał zdezorientowany chłopak, gdy ujrzał mnie na schodach.
- No spać??? Jutro mam szkołę...
- Nie, musisz iść?!
- Nie, nie muszę...-odpowiedziłama z chytrym uśmieszkiem.
Wleciałam do łazienki i w 15 minut wyszłam gotowa do łóżka. Moja piżama wygląda tak_


- Przyniosłam ci kordłę i poduszki, łazienkę masz wolną...- po informowałam chłopaka schodząc z majdanem pościel.
Zagasiłam światła w kuchni i położyłam się padnięta w łóżku w moim pokoju. Nagle usłyszałam skrzypnięcie moich drzwi.
- Laura.- szepnął blondyn-tam na dole coś szumi. - odparł jak siedmiolatek.
- Człowieku mieszkam na plaży! Mamy 5 metrów do morza! Tu musi szumieć!
- A mogę wkraść ci się do wyra? - spytał z nadziej.
- Właź.
Ross wlazł pod kordłę i posłał mi uśmiech, a ja odpłynęłam.


---------------------------------------------------------------------------

No to rozdział 5 jest. Ale się rozpisałam...
Jestem ciekawa waszej opinie, czekam na komentarze.
Do następnego wpisu...
Maddie ;*

11 komentarzy:

  1. uwielbiam twojego bloga ,<3
    czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Łii jaki dlugi *.* czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super rozdział! Właśnie odkryłam twojego bloga i muszę przyznać że jest naprawdę świetny!!! I dla mnie możesz się tak rozpisywać zawsze! :D Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. CUDO!!!! KOCHAM TEGO BLOGA!!!!!! Czekam na nexta...

    OdpowiedzUsuń
  5. Supcio rozdział! Czekam na next!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty rozdział :D normalnie jestem strasznie ciekawa o co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowity i dłuuuuuuuuuuuugi. Za co jestem ci wdzięczna. Jestem mega ciekawa co dalej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ekstra rozdział. Kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń